O tym jak Sam poznał Joela. Ale nie Embiida.


Okienko transferowe już się zamykało. Sam Hinkie wetknął przez nie czubek swojego wyczulonego na "dobry deal" nosa i bez większego przekonania rozejrzał się po okolicy. Mimo zapadającego zmroku dostrzegł, że coś migocze pod niedalekim krzakiem. Zwinnym susem przeskoczył przez okienko i rozchylił gałęzie. Pod krzakiem leżał lśniący, drugorundowy pick. Takiego jeszcze nie mam! Słynący ze swojego zamiłowania do drugorundowych picków mężczyzna, aż podskoczył z radości, po czym schylił się, chcąc schować pick do kieszeni. Co jest k#$%a! wyrwał mu się z ust jedyny polski zwrot, którego nauczył go rzeźnik Mariusz z Tilton St., u którego kupuje polską kiełbasę. Do picku przywiązany był gruby sznur, którego koniec znikał lesie. Idąc wzdłuż sznura Sam doszedł starego baobabu. Na ustawionej pod drzewem ławce rezerwowych, przywiązany do drugiego końca sznura, siedział zakurzony Joel Anthony. Cześć, jestem Joel, ale możesz mi mówić „Doc”. Widzę, że znalazłeś pick. Jeśli chcesz go zabrać, musisz wziąć i mnie – powiedział z kanadyjskim akcentem na widok gościa i zamknął trzymaną w rękach„Historię myśli socjologicznej” Szackiego w twardej okładce. Yhm – odpowiedział Sam, a uśmiech zniknął z jego twarzy, za to na czole pojawiły się krople potu. Wyglądało na to, że Sam naradza się ze swoim najbliższym współpracownikiem, czyli ze swoim ego. No dobra, chodź, wiem gdzie serwują niezłe, klasyczne cheesesteak’i. Rzucił po chwili odwracając się w stronę transferowego okienka, którego okiennice zostawiały coraz mniejszy prześwit. Ale Sam, ja nie jem mięsa. Jestem weganinem. Joel chwycił książkę, wstał z ławki i otrzepał spodnie z pyłu. 

Manager Sixers wzdrygnął się, ale się nie odwrócił. Słońce powoli zachodziło nad transferową krainą.

I tym sposobem wraz z wyborem w drugiej rundzie draftu 2017 do zespołu z Filadelfii trafił Kanadyjczyk, weganin, socjolog i dwukrotny mistrz NBA z Miami Heat. Przeczucie mi mówi, że długo tu miejsca nie zagrzeje, ale it was nice to meet you Doc.

PS Wszystkie osoby i wydarzenia są prawdziwe.


Komentarze