Okienko transferowe już się zamykało. Sam Hinkie wetknął przez nie
czubek swojego wyczulonego na "dobry deal" nosa i bez większego
przekonania rozejrzał się po okolicy. Mimo zapadającego zmroku
dostrzegł, że coś migocze pod niedalekim krzakiem. Zwinnym susem
przeskoczył przez okienko i rozchylił gałęzie. Pod krzakiem leżał
lśniący, drugorundowy pick. Takiego jeszcze nie mam! Słynący ze swojego
zamiłowania do drugorundowych picków mężczyzna, aż podskoczył z radości,
po czym schylił się, chcąc schować pick
do kieszeni. Co jest k#$%a! wyrwał mu się z ust jedyny polski zwrot,
którego nauczył go rzeźnik Mariusz z Tilton St., u którego kupuje polską
kiełbasę. Do picku przywiązany był gruby sznur, którego koniec znikał
lesie. Idąc wzdłuż sznura Sam doszedł starego baobabu. Na ustawionej pod
drzewem ławce rezerwowych, przywiązany do drugiego końca sznura,
siedział zakurzony Joel Anthony. Cześć, jestem Joel, ale możesz mi
mówić „Doc”. Widzę, że znalazłeś pick. Jeśli chcesz go zabrać, musisz
wziąć i mnie – powiedział z kanadyjskim akcentem na widok gościa i
zamknął trzymaną w rękach„Historię myśli socjologicznej” Szackiego w
twardej okładce. Yhm – odpowiedział Sam, a uśmiech zniknął z jego
twarzy, za to na czole pojawiły się krople potu. Wyglądało na to, że Sam
naradza się ze swoim najbliższym współpracownikiem, czyli ze swoim ego.
No dobra, chodź, wiem gdzie serwują niezłe, klasyczne cheesesteak’i.
Rzucił po chwili odwracając się w stronę transferowego okienka, którego
okiennice zostawiały coraz mniejszy prześwit. Ale Sam, ja nie jem
mięsa. Jestem weganinem. Joel chwycił książkę, wstał z ławki i otrzepał
spodnie z pyłu.
Manager Sixers wzdrygnął się, ale się nie odwrócił.
Słońce powoli zachodziło nad transferową krainą.
Komentarze
Prześlij komentarz