O Okaforze z elementami bloga parentingowego


źródło:http://imgur.com/Yn0MnXE

Nikt nie lubi Philadelphii 76ers. Kluby NBA, władze NBA, agenci, kibice innych klubów. Niektórzy twierdzą, że nie lubi jej również Sam Hinkie. Szóstki są jak brzydkie kaczątko, jak Andrzej Duda na kilka miesięcy przed wyborami. 


"Bo oni tak bezczelnie tankują i psują poziom koszykówki". W wysuwaniu takich oskarżeń przeciwnikom koncepcji Sama Hinkie nie przeszkadza fakt, że w żadnym z ostatnich dwóch sezonów Szóstki nie miały najgorszego bilansu w lidze. To nie ludzie, to wilki. 

Nie mówię, że sam nie miałem momentów zwątpienia. W piątkową noc odpaliłem transmisję draftu i zasiadałem przed ekranem komputera z przekonaniem, że DiAngelo Russell to jest nasz wybraniec. Pomazaniec Boży, człowiek, który na swoich plecach zaniesie tę organizację na sam koszykarski Olimp. Jeszcze się dobrze draft nie rozkręcił,  a skończył się sen o Russellu narzucającym piłkę na alley-oppa do Embiida. Mitch Kuptchak powiedział mi do ucha "Halo! pobudka, nie ma takiego śnienia" i zabrał DiAngelo do LA. Już w trakcie sezonu Kuptchak krytykował sposób budowy Szóstek i śmiem przypuszczać, że zrobił to na złość Hinkiemu. Oto człowiek stojący za sterami purpurowo-żółtego kutra zwanego Lakers, zrobił nagły zwrot przez rufę i zamiast do portu Okafor popłynął tam, gdzie miał zawinąć tankowiec z miasta braterskiej miłości. Moje serce na chwilę stanęło. Zaklął bym po staropolsku, ale ograniczyłem się jedynie do wypuszczenia powietrza z płuc, bo za moimi plecami od ledwo kilkunastu minut spała moja licząca sobie kilka dni córa. Na palcach poszedłem sprawdzić czy się nie obudziła i czy oddycha. Spała. Wiedziałem, że mam jeszcze jakieś 2 godziny zanim z kołyski dobiegną mnie dźwięki oznaczające, że hrabianka jest głodna, hrabianka będzie jeść. Hrabianka zrobi też kupkę. Bo może.

Tu warto wspomnieć, że z tego co się zdążyłem zorientować noworodki dzielą się na dwa typy: te wykazujące aktywność na poziomie szeregowego posła w Sejmie czyli przesypiające większość doby i te, które nie przepadają za objęciami Morfeusza, zaznaczając swoją obecność regularnymi pobudkami niezależnie od pory dnia i nocy. Gratulacje dla Ciebie jeśli trafił Ci się model pierwszy. Mój model jest wspaniały, fascynujący i piękny, ale zbijamy sobie z moją lubą piony, gdy dośpi do 3 godzin. Dlatego piszę ten ten tekst już drugi dzień i skończę pewnie jutro. Albo i nie.

Wracając do draftu ciągnącego się jak przebudowa ronda Kaponiera w Poznaniu, po tym jak komisarz Silver ogłosił, że nowym zawodnikiem Szóstek zostanie Jahlil Okafor, reszta imprezy już mnie średnio interesowała, zwłaszcza, że w perspektywie miałem rychłą pobudkę. Podsumowanie gorączki (a bardziej stanu podgorączkowego) piątkowej nocy w wykonaniu Szóstek przedstawia się następująco:


Zgadza się, żadnego obrońcy. Trust the process. Litwin i Serb zostają w Europie na kolejny sezon, Hernangomez został wymieniony na 2 drugorundowe picki w kolejnym drafcie, a pozostała trójka dostanie szanse gry w Sixers już w nadchodzącym sezonie i zaprezentuje się ligach letnich. 

Przejdźmy do dania głównego. I dlaczego jest to stek, a nie skrzydełka.

Jahlil Okafor.
Pierwszą moją myślą, po tym jak na głowie Okafora znalazła się czapeczka z logo Sixers było: Trzecia wieża? Nawet we "Władcy Pierścieni" były tylko dwie. Ale z perspektywy kilku dni, oceniając ten wybór trzeba wziąć pod uwagę, że poniekąd został on dokonany przez kogoś innego. Kiedy z jedynką poszedł Karl-Anthony Towns, a Lakers zgarnęli wyśnionego przez międzynarodowy konglomerat fanów Szóstek Russella, szef klubu z Philly postąpił zgodnie ze swoją naczelną zasadą, którą kieruje się od początku rozpierduchy przebudowy Sixers. Wziął najbardziej utalentowanego z pozostałych zawodników. Hinkie wychodzi z założenia, że nie warto brać zawodnika, który pasuje do składu w danym momencie, jeśli powodowałoby to pominięcie kogoś bardziej utalentowanego. Jak powiedział w jednym z podraftowych wywiadów historia jest po jego stronie. Zbyt wiele drużyn przejechało się na myśleniu na zasadzie: Mamy "czwórkę" potrzebujemy "trójki", mamy "piątkę" potrzebujemy "jedynki". Całkiem niedawno w jednym z wywiadów Larry Brown, były trener Szóstek, przypomniał historię z 1998 roku:

"Zawsze miałem w zwyczaju aby mówić naszemu personelowi 'musimy brać najlepszego gracza. Kropka. Nawet nie myślmy o naszych potrzebach, chyba, że są bardzo, bardzo nieodległe'. Puściliśmy wtedy Paula Pierce'a wybranego potem z 10. Wzięliśmy Larry Hughes'a ponieważ myśleliśmy, że go potrzebujemy, ale  zasadniczy powód, dla którego wzięliśmy Larry'ego był taki, że mu obiecałem to podczas jednej z rozmów. Wiedzieliśmy, że będziemy mieli ósmy wybór, zapewniłem go, że jeśli będzie do wzięcia przy ósmym to weźmiemy go. I nigdy nie zrobiłbym tego drugi raz. " 

Z kronikarskiego obowiązku dodam, że z dziewiątką poszedł Dirk Nowitzki. Dzięki dziadku Larry, mogliśmy mięć ze dwa tytuły więcej. 
A morał z tej historii jest taki, że nie warto dotrzymywać danego słowa, bierz zawsze to co najlepsze.



Tłum coraz bardziej zniecierpliwionych kibiców, na wszelkiej maści forach domaga się rozgrywającego. To fakt, na rozegraniu póki co rządzi Ish Smith, czyli generalnie sympatycznie, ale szału ni ma. Pytanie brzmi czy z tego powodu Hinkie powinien wykorzystać trzeci wybór w drafcie i sięgnąć po kogoś, kto w opinii całego sztabu analityków, nie jest zawodnikiem mistrzowskiego kalibru? 
Czemu w takim razie nie próbowano handlować z Lakersami, żeby przesunąć się oczko wyżej po Russella? W jednym z przeprowadzonych zaraz po drafcie wywiadów Hinkie powiedział, że jego sztab podejmował szeroko zakrojone rozmowy z wieloma drużynami, w tym z Lakers'ami, ale jak sam stwierdził nie trwały długo, bo nie było nici porozumienia. Nie wiemy czego zażyczyli sobie Jeziorowcy, ale najwyraźniej gra  nie okazała się być warta świeczki. Trzeba tu pamiętać, że każda z drużyn rozmawia z kilkunastoma innymi i z tego co zauważyłem w piątkowy wieczór nie doszło do zbyt wielu ruchów transferowych. 
To może trzeba było brać innego rozgrywającego np. Emmanuela Mudiay'a? Mudiay to zawodnik, który rzuca na poziomie oddanego w trakcie ostatniego sezonu Michaela Cartera-Williamsa i ma za sobą ledwie kilka spotkań w lidze chińskiej. Masz do wyboru wziąć: zdobyte na bazarze Abibasy lub klasyczne, eleganckie, brązowe brogsy? Na ryneczek można przejść się innego dnia, mają tam całe pudła Abibasów. 

Wielu twierdzi, że Sam Hinkie ma pecha, bo rok temu nie wyciągnął w drafcie Andrew Wigginsa, a w tym Russela i znowu został z planem "B". Nikt nie zaprzeczy jednak, że skład Szóstek z roku na rok jest lepszy, właśnie dzięki temu planowi "B". Obecnie mamy w zespole trzech elitarnych podkoszowych: Noela, Embiida i Okafora. Centrzy w NBA są jak fajki w więzieniu. Masz fajki, to masz walutę za którą możesz dostać o wiele więcej niż  jest realnie warta (widziałem na filmach). Nie przekonuje mnie teoria, że liga zmierza w stronę small-ball, bo tak zagrali Warriors i Cleveland w ostatnich playoffs. Nie przez przypadek w tegorocznym drafcie Towns był wybierany z jedynką, a Okafor z trójką, a po kilku sezonach gry solidny wyrobnik pokroju Marcina Gortata dostaje umowę na poziomie $60 milionów.
Trener Brett Brown zapytany co zrobi z aż trzema podkoszowymi aspirującymi do pierwszej piątki odpowiedział "Skorzystam z nich". 

Nie można w tym miejscu pominać kwestii pięty Achillesa czyli stopy Embiida. Ostatnie doniesienia mówią, że sprawa wyklaruje się w przeciągu miesiąca. Zawiozą JoJo do kilku specjalistów,którzy go opukają, osłuchają, każą powiedzieć "Aaaa..." i albo przyczynią się do serii samobójstw w Philly, albo do ustanowienia nowego święta miasta. Jeśli w odpowiedzi na zadane przez Sama pytanie "I jak panie doktorze?", lekarz skieruje kciuk w dół, Sam nie wyrzuci z rozpaczy swojego magicznego laptopa, bo właśnie nabyliśmy polisę ubezpieczniową od takich wypadków. 211 cm, 125 kg. Dużą polisę. Jednego z najbardziej utalentowanych zawodników ostatnich lat, centra ze świetną pracą nóg i bardzo dobrze ułożonym rzutem, czołowego strzelca tegorocznego mistrza NCAA. 

A jeśli wszyscy będą zdrowi? O nie, mam za dużo pieniędzy. To jest właśnie problem tego typu, nad którym z przyjemnością będzie sobie łamał głowę Brett Brown. Już teraz porównuje się Embiida do Hakeema Olajuwona, Okafora do Tima Duncana, a Noela do Dikembe Mutombo. Wyobraźcie sobie co będzie, jeśli tylko zbliżą się ich poziomu.


Parafrazując Ryszarda Ochódzkiego rozchodzi się o to, żeby minusy nie przesłoniły nam plusów. Hinkie dostał od zarządu klubu ogromny kredyt zaufania. Pewnie trudniej jest mu dostać go od kibiców z Philly, którzy płacą regularnie za bilety i chcą oglądać dobry basket, ale ja siedząc przed ekranem komputera mówię: Spoko Sam, ja poczekam. Mamy już poniedziałek, czyli 3 dzień pisania, nie pamiętam co napisałem na początku, przeniosłem kompa do kuchni, żeby ograniczyć hałas, ale słyszę, że młoda już popiskuje kołysce. Czas na spacer.



Komentarze

Prześlij komentarz