Na Filadelfijskim rejonie nie jest kolorowo

Sam Hinkie - GM 76ers, wizjoner, geniusz zła
Spotkania przedsezonowe to taki czas w NBA, w którym drużyny mogą sprawdzić nowy narybek w warunkach bojowych. Na parkiecie przeciwko sobie ogrywają się drugie i trzecie składy, trenerzy oceniają potencjał nowych zawodników i testują ich przydatność do gry w sezonie regularnym. To samo dzieje się w Sixers, dużo rotacji, młodzież biega, rzuca, coś wygrają coś przegrają, ale nie o wyniki tu przecież chodzi. W owym czasie starterzy grają niewiele, bądź wcale, oszczędzając siły na nadchodzący sezon. Tu w przypadku Sixers zaczynają się schody, a raczej skarpa, co tam skarpa, ścianka wspinaczkowa!
Otóż w tym zespole pierwszy skład nie gra, bo takowy nie istnieje. Taki psikus. Obecnie zespół z Philly jest jak Stadion Śląski, w ciągłej przebudowie, której końca nie widać i nie wiadomo co z tego wyjdzie na koniec. Kibicom wchodzącym do Wells Fargo Center powinno się rozdawać kaski, dla podkreślenia klimatu budowy.

Rozgrywki w sezonie 2013-2014 76ers zakończyli z bilansem 19-63, zaliczając po drodze serię 26 porażek z rzędu, (zabrakło jednej do pobicia rekord ligi). Niestety, nie spełnili pokładanych w nich nadziei. "Damn you Bucks!" pewnie zaklął pod nosem Hinkie, gdy okazało się, że tak równa forma nie wystarczyła, do tego żeby zająć ostatnie miejsce w lidze (co dawało największe szanse na nr 1 w drafcie) i na ostatniej prostej wyprzedził ich zespół z Milwaukee. "Drugi raz nie dam się przechytrzyć" pomyślał (nie wiedzieć czemu tym razem po polsku) menedżer  i pozbył się trzech zawodników z wyjściowego składu (T. Young'a, E. Turner'a, S. Hawes'a). Taktyka obmyślona przez Hinkiego, jak już wspominałem w poprzednim poście, polega na budowie zespołu w oparciu o młodych grajków z potencjałem, wybieranych podczas draftu. No tak, ale jak to zrobić, żeby głodne gry dzieciaki przypadkiem nie wygrały za wiele meczów? wiadomo, jeszcze to młode i  głupie, mogą nie ogarnąć tego masterplanu w szerszej perspektywie.
76ers w wyniku transferów i różnych machinacji (wszystko legalnie) podczas tegorocznego draftu dysponowali kilkoma pickami, w tym, aż dwoma w pierwszej rundzie. Ryzyko szybkiego wzmocnienia składu, a co za tym idzie wygrania zbyt wielu meczów było duże, na to nie mógł pozwolić wizjoner Hinkie.

Gdy w dniu draftu komisarz ligi Adam Silver ogłosił: "Z 10 numerem Philadelphia 76ers wybiera Efrida Paytona", wśród fanów Sixers przebiegł pomruk zdziwienia. Jak to? zdrowy? i może grać od zaraz? Przez twarz Hinkiego przemknął tajemniczy uśmiech mówiący "hola, hola, nie tak prędko" i jednym skinieniem, władczego palca wysłał Paytona do Orlando. W zamian do miasta braterskiej miłości trafił z Orlando, 20-letni, mierzący 208 cm, super utalentowany, niekontuzjowany (!) Chorwat Dario Sarić (oprócz tego Sixers otrzymali prawa do wyboru zawodników w drugiej rundzie draftów 2015 i 2017). Na pierwszy rzut oka świetny interes, tyle, że był jeden drobiazg. Dario zanim trafi za ocean, przez najbliższe 2 lata musi pograć w Europie. Taki mamy klimat, tzn. kontrakt. Hinkie Ty spryciarzu! Puzzle wróciły na swoje miejsce. 

Dla dopełnienia obraz, należy wspomnieć, że dręczony poczuciem winy, za poprowadzenie Philly do kilku zwycięstw za dużo, objawienie ubiegłego sezonu, zdobywca nagrody Rookie Of The Year, Michael Carter Williams doznał kontuzji prawego ramienia. Nie twierdzę, że sam sobie to zrobił, nie twierdzę też, że maczał w tym palce Hinkie, ale sami przyznacie, wpisuje się to w ten dramatyczny obraz. Jak mówią ostatnie doniesienia, w wariancie optymistycznym MCW wróci do gry koło listopada/grudnia, ale jedna z zasad Hinkiego mówi "po co przyspieszać powrót, skoro można go opóźnić". 

Bukmacherzy typują że Hinkie zdenerwuje się w tym sezonie około 15-17 razy. Biorąc pod uwagę wszystko powyższe, jest to nader szczodry typ. W tym momencie warto przywołać sezon 1973-74. Ach co to był za sezon!  9-72 piękny bilans, rekord ligi (nie licząc sezonów okrojonych przez lockouty) Co więcej rekord ten zapisał się w annałach, nie kogo innego jak zespołu z Filadelfii (nie dla wszystkich jak widać lata '70 były różowe). Bardzo możliwe, że Hinkie pięknie wydany, oprawiony w skórę bawoła zapis tych spotkań trzyma w gablotce niczym białego kruka i codziennie rano idąc do pracy spogląda na niego i marzy, że kto wie, może znowu padnie rekord. Poprzeczka została zawieszona wysoko (albo nisko, zależy jak się spojrzy), ale wydaje się, że piękni, młodzi i kulawi Sixers sezonu 2014-15 mają szansę ją pokonać.

Jeszcze nieco ponad tydzień po parkietach najlepszej ligi świata biegać będą ludzie, których zdjęć nie mają nawet na oficjalnej stronie NBA, ale już 28 października zacznie się prawdziwe granie. Zacznie się wszędzie, poza Filadelfią. Młodzież z Filadelfii, już wdraża się w system zaliczając kolejne przegrane (na dzień dzisiejszy bilans wynosi 1-4), co jest przedsmakiem tego co czeka nas w nadchodzących miesiącach. Przed nimi taki całosezonowy, smutno-straszny 82-spotkaniowy preseason. No, ale był czas przywyknąć.

Byle do wiosny! 


Komentarze